Jak szybko znaleźć pracownika sezonowego? Sprawdź, czy pamiętałeś o tych 4 punktach.
Liczba ofert dotycząca prac sezonowych w samym pierwszym kwartale b.r. była większa o ok. 38% w porównaniu do analogicznego okresu w 2021 roku[1]. A w samej branży gastronomicznej w okresie styczeń-maj 2022 r. pojawiło się ponad 50 tysięcy ogłoszeń (wzrost o ponad 92%). W sektorze hotelarskim w tym samym czasie nastąpił wzrost o 95%. „Bitwa o pracowników” zatem trwa. A jak ją wygrać? Odpowiadamy.
#1: Zaktualizuj opis stanowiska
Poświęć trochę czasu, aby upewnić się, że opisy stanowisk dla pracowników sezonowych są dokładne, kompletne i aktualne. Zdarzają się bowiem firmy, które od kilku lat korzystają z tych samych opisów stanowisk. A przecież rynek i wymagania klientów (jak i pracowników) ulegają zmianom. Twoi klienci nie wybaczą słabej obsługi, tylko dlatego, że świadczy ją pracownik sezonowy. – Z drugiej strony „dobra atmosfera” to zbyt mało, aby przyciągnąć pracowników do firmy – mówi Sebastian Kopiej z agencji Commplace. – Potencjalni pracownicy szukają miejsca, które spójne będzie z ich wartościami i oczekiwaniami. A te są oczywiście różne w zależności od branży. Dlatego warto im się wcześniej przyjrzeć. – dodaje ekspert z Commplace.
#2: Poświęć więcej czasu na onboarding
Jeśli zatrudniasz wielu pracowników, warto rozważyć zwrócenie większej uwagi na to, w jaki sposób zostają przeszkoleni. Jednym z najczęstszych błędów jest rzucanie sezonowych pracowników na głęboko wodę przy minimalnym szkoleniu lub wdrażaniu. Postrzeganie ich jako „sposobu na wypełnienie harmonogramu”, a nie jako przedstawicieli firmy do obsługi klientów. To odbije się nie tylko negatywnie na wynikach finansowych pod koniec sezonu, ale także na podejściu obsługi do pracy, komforcie pracy, czy poziomowi stresu. Te czynniki z kolei mogą wpłynąć na opinie, jakie krążą o Twojej marce jako o pracodawcy.
#3: Nastawienie przede wszystkim
Większość prac sezonowych wymaga bycia elastycznym i szybkiej obsługi, a nie na wykorzystywaniu skomplikowanego zestawu umiejętności. Zwracaj uwagę na bezpieczeństwo obsługi klienta i daj szansę osobom po prostu chętnym do pracy (zaznacz to w ogłoszeniu o pracę).
#4: Przeprowadź audyt wizerunku firmy jako marki pracodawcy.
Czy pracownicy na pewno chcą u Ciebie pracować? Sprawdź, jakie opinie można znaleźć na Twój temat w internecie.
• Jakie działania prowadzą Twoi konkurenci?
• Jakie komunikaty wysyłasz poprzez obecność w sieci do kandydata?
• W jaki sposób je wysyłasz?
• Czy przesyłane komunikaty są spójne?
• Czy ich treść faktycznie jest skuteczna?
• Jakie działania należy wprowadzić, a z jakich zrezygnować?
• Co o firmie mówią inni – pracownicy?
Jak pokazują statystyki aż 63% kandydatów szuka informacji o firmie w serwisach internetowych z opiniami o pracodawcach. Dla 51% badanych to znajomi stanowią źródło informacji, a prawie 50% przeszukuje fora dyskusyjne.[2]
-Jeśli działalność Twojej firmy stale lub czasowo opiera się na pracownikach sezonowych, ważne jest, aby pozyskiwać i zatrudniać osoby, które reprezentują to, co najlepsze w Twojej firmie i sprawią, że klienci powrócą do Ciebie w przyszłym roku. – komentuje przedstawiciel Dworu Korona Karkonoszy.
Przyciągnięcie ich to jednak wyzwanie. Powyższe 4 podpunkty to sprytna podpowiedź, o której możesz zacząć.
[1] Źródło: Dane przekazane redakcji Bankier.pl przez grupę OLX
[2] Źródło: Badania przeprowadzone przez portal GoldenLine, 2017 r.
Najszybciej newsy trafią do Internetu. Zmiany w stanie prawnym lub projekty, które mają szansę wejść w życie, branżowe nowinki, informacje o nowych technologiach, produktach – portale internetowe są miejscem, gdzie na nie trafimy. Tak jak w przypadku niebranżowych mediów internetowych, mamy zagwarantowaną szybkość dostarczania informacji. Poszerzanie swojej wiedzy poprzez lekturę branżowej prasy, książek i stron internetowych wydaje się być oczywistą ścieżką samodzielnego rozwoju swojego życia zawodowego.
W zależności od naszych potrzeb, nastawienia, upodobań itp. warto sięgać po autorów, których styl pisania, charakter ujmowania tematu nam się podobają i po prostu do nas przemawia. Nie ma potrzeby zmuszać się do czytania czegoś, co nam się zwyczajnie nie podoba. Wszak lektura ma nam sprawiać satysfakcję i przyjemność, a nie tylko dostarczać wiedzy.
Słowo pisane to nieoceniony sposób na rozpowszechnianie informacji. Pamięć ludzka jest ulotna, o czym często przekonujemy się aż za dobrze. Dzięki lekturze zyskujemy dostęp do informacji, do których możemy się praktycznie w każdej chwili odwołać i potraktować je jako swoisty pewnik, także w sytuacjach spornych czy przy wyjaśnianiu nieścisłości. Tego komfortu nie mamy w przypadku sięgania po informacje przekazane drogą ustną, które są uważane za mniej wiarygodne. Większe zaufanie do zanotowanych informacji kosztem tych powiedzianych i usłyszanych to efekt uboczny rewolucji Gutenberga.
Czytanie jest czynnością angażującą nasz mózg – można to tak w skrócie ująć, bez wchodzenia nadmiernie w medyczne szczegóły. „Muszę przemyśleć to co przeczytałem/przeczytałam” – często w ten sposób podsumowujemy lekturę (chyba, że była ona dla nas bardzo nieangażująca na poziomie intelektualnym, emocjonalnym, nie dostarczyła nam żadnych nowych informacji itp.). Dzięki czytaniu wpadniemy na nowe pomysły, kreatywne sposoby rozwiązania problemów, nowe ujęcia starego i dobrze znanego tematu. Opisany przez autora case study może stać się inspiracją do wykorzystania przez analogię pewnych rozwiązań w nowym kontekście. Osobną kwestię, choć wartą wspomnienia, stanowią teksty, które nie są inspiracją w sensie zawodowych, a przede wszystkim w zakresie samorozwoju. Z doświadczenia mogę napisać, że świetnie w tej kwestii sprawdzają się biografie znanych ludzi, których osiągnięcia lub ścieżka życia z jakiegoś powodu budzą nasz podziw czy po prostu zainteresowanie. Recepty na sukces od A do Z na skalę Billa Gatesa w takiej biografii raczej znajdziemy (zresztą wtedy cena takiej książki była inna), ale coś, co może pchnąć nasze myślenie o swojej działalności, zachęcić do odejścia z pracy na etacie i założenia własnej firmy, przemodelowania swojej oferty, wpłynięcia na sposób komunikowania się z klientami itp. Możliwości jest tu naprawdę sporo i warto je wykorzystać. Funkcję inspiracji może pełnić biografia nie tylko kogoś z naszej branży, do tego celu potrafią się też nadawać nieźle życiorysy artystów, którzy zazwyczaj w życiu nie mieli lekko.
Najszybciej newsy trafią do Internetu. Zmiany w stanie prawnym lub projekty, które mają szansę wejść w życie, branżowe nowinki, informacje o nowych technologiach, produktach – portale internetowe są miejscem, gdzie na nie trafimy. Tak jak w przypadku niebranżowych mediów internetowych, mamy zagwarantowaną szybkość dostarczania informacji. Poszerzanie swojej wiedzy poprzez lekturę branżowej prasy, książek i stron internetowych wydaje się być oczywistą ścieżką samodzielnego rozwoju swojego życia zawodowego.
W zależności od naszych potrzeb, nastawienia, upodobań itp. warto sięgać po autorów, których styl pisania, charakter ujmowania tematu nam się podobają i po prostu do nas przemawia. Nie ma potrzeby zmuszać się do czytania czegoś, co nam się zwyczajnie nie podoba. Wszak lektura ma nam sprawiać satysfakcję i przyjemność, a nie tylko dostarczać wiedzy.
Słowo pisane to nieoceniony sposób na rozpowszechnianie informacji. Pamięć ludzka jest ulotna, o czym często przekonujemy się aż za dobrze. Dzięki lekturze zyskujemy dostęp do informacji, do których możemy się praktycznie w każdej chwili odwołać i potraktować je jako swoisty pewnik, także w sytuacjach spornych czy przy wyjaśnianiu nieścisłości. Tego komfortu nie mamy w przypadku sięgania po informacje przekazane drogą ustną, które są uważane za mniej wiarygodne. Większe zaufanie do zanotowanych informacji kosztem tych powiedzianych i usłyszanych to efekt uboczny rewolucji Gutenberga.
Czytanie jest czynnością angażującą nasz mózg – można to tak w skrócie ująć, bez wchodzenia nadmiernie w medyczne szczegóły. „Muszę przemyśleć to co przeczytałem/przeczytałam” – często w ten sposób podsumowujemy lekturę (chyba, że była ona dla nas bardzo nieangażująca na poziomie intelektualnym, emocjonalnym, nie dostarczyła nam żadnych nowych informacji itp.). Dzięki czytaniu wpadniemy na nowe pomysły, kreatywne sposoby rozwiązania problemów, nowe ujęcia starego i dobrze znanego tematu. Opisany przez autora case study może stać się inspiracją do wykorzystania przez analogię pewnych rozwiązań w nowym kontekście. Osobną kwestię, choć wartą wspomnienia, stanowią teksty, które nie są inspiracją w sensie zawodowych, a przede wszystkim w zakresie samorozwoju. Z doświadczenia mogę napisać, że świetnie w tej kwestii sprawdzają się biografie znanych ludzi, których osiągnięcia lub ścieżka życia z jakiegoś powodu budzą nasz podziw czy po prostu zainteresowanie. Recepty na sukces od A do Z na skalę Billa Gatesa w takiej biografii raczej znajdziemy (zresztą wtedy cena takiej książki była inna), ale coś, co może pchnąć nasze myślenie o swojej działalności, zachęcić do odejścia z pracy na etacie i założenia własnej firmy, przemodelowania swojej oferty, wpłynięcia na sposób komunikowania się z klientami itp. Możliwości jest tu naprawdę sporo i warto je wykorzystać. Funkcję inspiracji może pełnić biografia nie tylko kogoś z naszej branży, do tego celu potrafią się też nadawać nieźle życiorysy artystów, którzy zazwyczaj w życiu nie mieli lekko.